poniedziałek, 15 kwietnia 2013

O1. "Kiedy pomagamy innym, pomagamy sobie, ponieważ wszelkie dobro, które dajemy, zatacza koło i wraca do nas". cz. 1

    PODCZAS CZYTANIA PROPONUJĘ PODKŁAD MUZYCZNY <KILK>. WTEDY ŁATWIEJ SIĘ WCZUĆ, NA PRAWDĘ POLECAM ;*.

   Jak już wspominałam, sen skończył się. Nienawidzę tego czasu. Chodzenie na groby, rodzinne spotkania, powracające wspomnienia... Od śmierci rodziców minęło sporo czasu. Właściwie to osiem lat. Bardzo to przeżyłam. Najwięcej trudu zadała sobie Aly, i jestem pewna, że będę jej dziękować za wychowanie mnie do końca życia. Ponieważ siostra była już pełnoletnia mogła zostać naszym prawnym opiekunem. Wiadomo, nie było to łatwe. Codziennie swoją postawą pokazywała jaka jest silna. Do dziś jest moim autorytetem.
Najwięcej szczęścia uzyskała Olivia, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie pamięta ani tamtego dnia, ani nic z dzieciństwa.
- Eleanor !- usłyszałam wołanie. Nic jednak nie odpowiedziałam- wstawaj, mamy poniedziałek !- zaczęła pukać w moje drzwi.
Usiadłam na łóżku. Do pokoju weszła moja zaspana starsza siostra. Miała na sobie pidżamę : szarą, obcisłą bluzeczkę na ramiączka i niebieskie spodenki w kratę. Przyszła w skarpetkach antypoślizgowych.  W ręce trzymała kubek ,który dostałyśmy na święta. Był czerwony oraz przyozdobiony różnymi choinkami. Podała mi naczynie z napojem, ucałowała w policzek i wyszła z pomieszczenia. Upiłam łyk herbaty, po czym odłożyłam kubek na szafkę nocną. Następnie wygramoliłam się spod cieplutkiej pościeli i wsunęłam stopy do różowych bamboszy. Postanowiłam iść do łazienki. Pierwsze co zrobiłam, to obmycie twarzy zimną wodą. Ta czynność zawsze mnie rozbudzała. Następnie umyłam zęby i poszłam pod prysznic.
   Po porannej toalecie postanowiłam się ubrać. Na nogach zawidniały jasnoniebieskie. rurki. Potem założyłam zakładaną przez głowę bordową bluzę z nadrukiem. Po uczesaniu się związałam włosy w luźnego warkocza, który zwisał sobie na moim ramieniu.
Usłyszałam wołanie Alison. Krzyczała coś o kanapkach. Zeszłam na dół i weszłam do jadalni. Była tam już calutka, wielka rodzina :
Stojąca przy blacie i krojąca kolejne kromki chleba Aly, oraz jej przyjaciółka Kate smarująca pieczywo masłem i nutellą. Przy stole siedziała Olivia przeglądając jakieś kolorowe pisemko. Obok niej znajdował się narzeczony Aly, czyli Mike. Bawił się z kotem Kate- Czedarem.
- Dobrze, że już jesteś- powiedziała Alison.
- Kanapeczki z czekoladką !- powiedziała stawiając talerz z śniadaniem na środku stołu. Sięgnęłam po jedną kromkę, która za chwilę zniknęła zapełniając pustkę w moim żołądku.
Po skończonym posiłku postanowiłam iść do szkoły. Zarzuciłam na ramiona plecak z motywem amerykańskiej flagi i ruszyłam. Przed płotem oczywiście czekała już moja przyjaciółka, Rosalie.
- No nareszcie, ile można czekać !- krzyknęła.
- Sorry, jakoś tak długo się dzisiaj zbierałam.
- No nie ważne ! Nigdy nie zgadniesz jakie mam wieści!- cała Rose. Zawsze jest jedną z pierwszych osób ,która zna lokalne plotki. Zawsze jest wesoła, rozpromieniona, pełna życia... Wszyscy zawsze są przy niej weseli. Znam ją od małego.- Kiedy wczoraj koło dwudziestej pierwszej poszłam na chwilę do klubu, widziałam Diablo. Wlewał w jakąś dziewczynę tonę alkoholu. Wiadomo, co z nią zrobił...
- Rose przecież nie masz pewności.- powiedziałam. Rosalie często wymyślała sobie zakończenia danych historyjek. - to ,że Twoja intuicja jeszcze nigdy Cię nie zawiodła nie oznacza, że musisz go od razu oskarżać o uprawianie seksu z tamtą dziewczyną.- przyjaciółka wzruszyła tylko ramionami.
- Pozwolisz, że jednak zostanę po mojej wersji wydarzeń.- burknęła.
Wreszcie doszłyśmy do szkoły. Nasza pierwsza lekcja rozpoczęła się dość nieciekawie, ponieważ Profesor od fizyki zrobił nam niezapowiedzianą kartkówkę. A więc możemy powitać ten tydzień bardzo ozięble.

Nagle drzwi klasy otworzyły się. Wszedł do niej pewien chłopak. Był wysoki- widziałam to już na pierwszy rzut oka. Przyuważyłam również, że jest nieźle zbudowany. Posiadał białą koszulkę ,na którą zarzucił cieniutką, czarną kurtkę ,oraz jeansy z lekko opuszczonym krokiem. Na stopach widniały buty, bodajże z nike. Posiadał krótkie i czarne włosy. Na ramieniu spoczywał jego plecak.
Chłopak spojrzał tylko na wychowawcę i nie zwracając uwagi na nikogo poza nim, zajął miejsce w ostatniej ławce.
- Moi drodzy, to jest nowy uczeń.- powiedział fizyk.- Logan.

______________________
Witajcie ! Wiem, że rozdział jest trochę krótki, ale nie mogłam się doczekać, chciałam coś wrzucić. Wybaczcie jeżeli są błędy, ale nie miałam czasu ich dzisiaj sprawdzić, zrobię to w najbliższym czasie C:

Jak wam się podoba wpis ? xx

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział czekam na next'a :D
    see-you-now.blog.pl
    Zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń